Wypieki
Tadeusz Dąbrowski...


***

To tylko kwestia czasu. Zorganizowane
grupy chłopców znających wszystkie połączenia
klatek schodowych i piwnic utopią to miasto.
Nikogo nie ma w domu ludzie są w kościołach
wszystko przemawia za tym że tam są bezpieczni.
Staruszki które wyszły wcześniej i wybrały
okrężną drogę w życiu nie mogą przypuszczać
że żywioł je dopadnie że pochłonie je.
Jestem sam. Woda jest w skrzynce na listy
ponadto jest w słuchawce podchodzi pod próg
wydłuża się w długi palec i dotyka butów.
Siedzę w najdalej wysuniętym punkcie
tuż przy kaloryferze tuż przy mnie jest zwierzę
- młody samiec żółw.

                    Wypieki, 1999


***

Miłość nie trwała długo,
wpisana w ramy zimy
pokryła się idealnie
z sezonem polowań.
Dzisiaj mi powiedziano,
że się mnie nie kocha.
Ocalałem. Co dalej?
Mam dziewiętnaście lat.
Nie chciałabym, byś miał mi
za złe, że nie zadzwonię.
Cieszę się, że poznałam
kogoś wyjątkowego.
Dzisiaj mi powiedziano,
że się mnie nie kocha.
Mama mówi, że wkrótce
będę się z tego śmiał.

                    Wypieki, 1999


Wirus

Ptaki strzelają dziobami jak działka pojazdów z gry
science-fiction Szum rzeki usypia jak wiatraczek
nie dający się przegrzać inteligencji Koniki
polne skreczują jak twardy dysk od wieków
nie formatowany Komar przysiada na dłoni i
spaceruje by nagle znieruchomieć czyżby
większe miał wymagania? Wciskam alt plus f4
i nic Ostatnia deska ratunku: control alt
delete lecz jeszcze większe nic bo teraz "czuję"
że ciało mam zdrętwiałe Więc nigdy nie wyjdę już
z tego lasu zostaje czekać cierpliwie aż ktoś
godnie mnie zresetuje.


Piesek

przynoszę mojemu panu
w ustach suchą gałąź
wiersza pan ją ode mnie
odbiera (czasami nie
bez oporów) a potem
wyrzuca za każdym razem
trochę dalej pod ciemny
horyzont mogę pozostać
w miejscu by lizać jego
nogi i ręce mogę
też po raz kolejny biec
nie mając pewności że
zdążę wrócić



Łąka

Igła skrzypu opada co i rusz na starą
płytę słońca z dźwiękami natury: szum wiatru, plusk
wody, plus świergot ptaków. Wycieraczki
trzcin regularnie rozmazują horyzont.
Ryby w przypływie energii pikują w niebo,
by wstępnie się rozeznać, dokąd pójdą (popłyną)
po śmierci. Zlepione ważki przedrzeźniają
nasze zabawne ruchy i oblatują cały
staw z tym przedstawieniem, wzbudzając gromki rechot.
Burza wyładowuje się na nas i poza strachem
nic nas już nie łączy, gdy uciekamy z łąki,
by nieopodal niepotrzebnie zginąć
pod kołami nocy.



Tadeusz Dąbrowski - ur. w 1979 r. w Elblągu. Poeta. Redaktor dwumiesięcznika literackiego "Topos". Publikował m.in. w: "Toposie", "Res Publice Nowej", "Arkuszu", "Studium", "Kresach", "Tytule", "Fa-arcie", "Opcjach", "Frondzie", "Kwartalniku Artystycznym", almanachu "Punkt po punkcie", "Frazie", "Kartkach", "Dykcji", "Lampie i Iskrze Bożej", "Pro Arte", "Tyglu Kultury", "Pograniczach", "Autografie", "Ha! arcie", "Antologii nowej poezji polskiej 1990-1999". Laureat wielu konkursów, m.in. "Czerwonej Róży". Nominowany do Nagrody Pegaza za rok 2001. Wydał arkusze: wypieki (Gdańsk 1998), Wiersze dla każdego i nie tylko (Biblioteka Rękopisów GTPS, Gdańsk 2000), Matka nadchodzi (Gdańsk 2001) oraz książki poetyckie: Wypieki (Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego, Gdańsk 1999), e-mail (Biblioteka Toposu, Sopot 2000) i mazurek (Biblioteka Studium, Kraków 2002). Mieszka w Gdańsku. Adres strony internetowej: www.t.dabrowski.prv.plMy, dwudziestoletni Đ jak pisano o debiucie Tadeusza Dąbrowskiego jakieś 3 lata temu ....



   W roku 1979 Tadeusz Różewicz miał 58 lat, Bohdan Zadura 34, a Rafała Wojaczka w sensie fizycznym nie było od 8 lat, natomiast w sensie duchowym był coraz bardziej. Rodzili się dwudziestoletni poeci nasi, np. Klara Nowakowska, Agnieszka Wolny, Mirosław Dragon. No i Tadeusz Dąbrowski z Gdańska. Zdecydował się właśnie na zebranie tych swoich notatek poetyckich (jako juror widywałem je na konkursach) i wydanie tomiku. Czy nie za wcześnie, rodzi się pytanie. Po zaskakującym debiucie 18-letniego Siwczyka takie pytania jakby straciły na retorycznej celności. W 1979 roku Marcin Świetlicki miał 18 lat, przygotowywał się do matury i jako Olszowy przysyłał z Lublina teksty, które z lubością czytywałem w Klubie Młodych Autorów w "Na przełaju". Wszystkie wymienione nazwiska mają spore znaczenie przy interpretowaniu młodzieńczego dorobku (czterdzieści i cztery wiersze) Dąbrowskiego. Również juwenilia Świetlickiego powinny być odnalezione i przywołane (gdzieś je tam mam w szpargałach). Znajduję podobieństwo klimatów w odsłanianiu "młodzieńczego narcyzmu" (Siwczyk), "zdobywaniu miasta" Świetlicki), "stosowaniu kobiecości" (Wojaczek), "sprytnym notatkowaniu" (Zadura), "emocyjnej ascezie" (Różewicz). Zacne wzorce. Ale czy nie za dużo tego, jak na cienki tomik wypełniony raczej króciutkimi wierszykami? Nie za dużo, bo te wpływy nie są najważniejsze. One raczej krążą w podziemnych kanałach, zaś na powierzchni mamy skończone obrazki zupełnie własnego wypieku. Takie gotowe produkciki ładne, zgrabne.


   Wypieki to również plamy czerwieni na twarzy. Jedenastoletni zakochany u Bursy je miał. Albo nie miał, już nie pamiętam. Nasz dwudziestoletni zakochany je ma. Jednak miłość nie pisze się u niego wielką literą, jak u Podsiadły. W zasadzie wszystko się u niego pisze małą literą, zbite i nawarstwione są wersy, bez światła, pauz i milczenia Đ stąd wrażenie skromnej notatki na jednym czupurno-lirycznym oddechu. Mnie to ujmuje. Bo nie ma owej hurra-hucpy wersowo-stroficznej, takiego nadętego rozmachu (czuje się, że facet nie napisze ci w liście, że pracuje nad tomikiem ), tylko skromność, asceza, łódeczki z papieru.
Szczególnych odkryć u Dąbrowskiego nie znajdziemy. Wszystko to wiemy, wszystko to znamy, ale chodzi o sposoby i sposobiki, o rodzaj klejenia wdzięcznego obrazka, rodzaj uruchamiania kolejnego puzzla wypadającego z pudełka dwudziestoletniej świadomości. W 1979 roku zniecierpliwienie społeczne sięgało zenitu, kończyła się jakaś epoka. Ale wróćmy do miłości. Do słowa, które facet z obrazu w piosence Świetlickiego wypowiada spokojnie, a może nawet z namaszczeniem, trzymając rękę na sercu. Trzy razy ją widać w tej książce w tytułach wierszy i jeszcze raz w pewnym dobitnym incipicie. To chyba coś znaczy, że autor rozpoczyna książkę wierszem pt. "miłość" i tak samo zatytułowanym kończy (pomijam dodane w ostatniej chwili "widzenie"). W środku książki jeszcze jedna "miłość". Dąbrowski jest poetą miłości, tych drobnych wzlotów, zamroczeń i rozdarć dziewiętnastoletnich; jak "Patryk z liceum", którego obudziły do "życia w słowie" nie wersety Wojciecha, lecz wściekłe kawałki Marcina, i o to chodzi... Właśnie Đ drobnych i nie afektowanych. Nie ma tu jakiegoś zrywania włosów z głowy i neurotycznej histerii. Raczej permanentne "spoko". Pewnie, że trochę boli, bo porzuciła albo był "zły telefon", lecz szybko przestaje. Tak się dzieje, jako rzecze mamusia bohatera Đ "wkrótce się będzie z tego śmiał".


   Otóż to. Uśmiechanie się pod nosem, ów uśmieszek błądzący na przekór. Bardzo smaczne w tych wypiekach są ziarenka ciepłego humoru, życzliwości i wyrozumiałości dla ludzi i świata. Na początku zżymałem się, że facet jakiś dziwnie miękki (to już bohaterka wierszy Marty Podgórnik ma sto razy więcej ikry i agresji w sobie), ale w ostateczności czemu nie, niech sobie będzie miękki i nawet dziwnie. Taki widać temperament. To jest specyfika, to właśnie to sprawia, że jest nam miło i przyjemnie przy lekturze tych wierszy . ("Stare Dobre Małżeństwo" nie wiadomo skąd i nie wiadomo dlaczego nagle się przypomina.) Nikt nie bluźni, nie szyfruje, nie obraża pana Boga swego nadaremno Đ jakby powiedział z przekąsem Grzegorz Olszański, nie szarpie za wątpie, nie odczuwamy obcości języka w języku Đ ot , tak w sam raz. Komunikat sprawnie przekazano, komunikat bez trudu odebrano...plus mała zadumka, życzenia rozwoju i dobrze jest.


   To nie tak. Zagalopowałem się. Nie mam racji. Rację ma Józef Baran, który w posłowiu pisze: "Na uwagę zasługują odniesienia Dąbrowskiego do rzeczywistości tu i teraz. Pojawiają się w jego utworach rekwizyty współczesności (komputery, billboardy, batony, telewizory, magnetofony, żetony, autoalarmy, etc.). Białoszewski potrafił napisać poemat o wprawianiu sztucznej szczęki. Dabrowskiemu udał się wiersz o McDonaldzie. Umiejętność przełamywania stereotypów tzw. niepoetyckiego tematu to też niełatwa sztuka, nieosiągalna dla wielu liryków klasycyzujących. (...) Mieć własny styl, własną metaforę, po której daje się debiutanta rozpoznać, to już bardzo wiele. Tomik Wypieki jest młodzieńczą opowieścią o przełamywaniu pierwszych młodzieńczych lodów nieufności wobec świata, ludzi, kobiety. Mam nadzieję, że autor nie dołączy w przyszłości do armii tanich schematystów-katastrofistów, którzy chóralnie twierdzą, że nic nie ma sensu. Wiersze poetów młodopolskich z przełomu poprzedniego stulecia straszą dziś manierycznością właśnie dlatego, że prawie wszyscy oni poddali się obowiązującemu dyktatowi mody na dekadentyzm. Odtrutką dla abstrakcyjnej i schematycznej schyłkowości jest zawsze trzymanie się przez poetę nogami ziemi, konkretu, wiecznie zielonego drzewa życia. I to właśnie doradzam Tadeuszowi, na którego młodzieńczy talent stawiam Đ mam nadzieję Đ nie pochopnie."


   Nic dodać, nic ująć. Stawiać, tylko stawiać, i niech nam ta dwudziestoletnia poezja rozkwita ... nogami do ziemi, głową w wiecznie zielony konkret, z dala od malarycznego dekadentyzmu.


Karol Maliszewski



   Ps.

   "Po trzech latach mogę tylko dodać NO I ROZKWITŁA ....."TADEUSZ DĄBROWSKI: Wypieki. Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego, Gdańsk 1999, s. 55; ISBN 83-70-17-877-4 Tadeusz Dąbrowski wydał właśnie swój nowy tomik pt. "mazurek", w dzięki któremu lepiej poznajemy świat autora . Tomik godny jest polecenia wszystkim debiutantom gdyż w sposób oczywisty wskazuje on drogę rozwoju poetyki pozbawionej nadęcia i zbędnego pustego przeintelektualizowania. Mazurek jak sam autor twierdzi to cienka książka o wszystkim ważnym i banalnym zarazem. Dla mnie mazurek to raczej spacer przesiąknięty interesująca rozmowa o codzienności. Taka rozmowa z Dąbrowskim przypomina wałęsanie się po mieście z plączącymi się męskimi tematami, zwierzeniami i rozmowami o niczym. Wszystko tutaj plącze się jak szare, miejskie ścieżki.

Dariusz Pado
Tadeusz Dąbrowski mazurek Biblioteka Studium, Kraków 2002